Kanikuła jeszcze trwa, dlatego przygotowaliśmy dziś wpis z gatunku tych łatwych, miłych, a momentami może również przyjemnych. Inspiracją stała się piosenka o serwisie Google +, która niedawno zdobyła sporą popularność w sieci.
„Google + Song” oparto o linie melodyczną przeboju grupy Queen „Another One Bites The Dust”. Bohaterka piosenki jest początkowo dość sceptyczna wobec nowego projektu Google’a i zastanawia się po co jej właściwie te wszystkie „circles”. Google + zyskuje jednak przy bliższym poznaniu, a przenoszenie znajomych do kręgów okazuje się być niezłą zabawą. Oto jak prezentuje się całe nagranie:
„Google + Song” nie jest pierwszą, a także zapewne nie ostatnią piosenką o serwisach społecznościowych. Nie będzie specjalnym zaskoczeniem fakt, że najwięcej wypowiedzi artystycznych powstało dotychczas na temat, a jakże, Facebooka. Fakt, że dużo piosenek o projekcie Marka Zuckerberga jest raczej miernej wartości artystycznej i zaliczylibyśmy je raczej do – trzymając się internetowej terminologii – tzw. kontentu śmieciowego. Zdarzają się jednak również absolutne perełki.
Zespół Blood of TigerCat, wyraźnie zainspirowany tzw. pudel metalem – stylistyką popularną w latach 80. , a także teledyskiem do „Bohemian Rhapsody” grupy Queen, zadaje fundamentalne pytanie – co zrobić gdy do grona znajomych na Facebooku zaprosi nas własna mama?
O korzyściach i niebezpieczeństwach, związanych z Facebookiem śpiewali też Polacy. Gracjan Roztocki skoncentrował się na pokazaniu dobrych stron Facebooka, a w swej artystycznej wypowiedzi był, jak zawsze, lakoniczny:
Polak śpiewający o amerykańskim serwisie społecznościowym to nic niezwykłego, ale Amerykanin, który wychwala rodzimy portal? To już coś. Poniższy utwór nagrano w roku 2009. Amerykański songwriter, Jonathan Mann śpiewa o, swego czasu bardzo popularnym, młodzieżowym serwisie społecznościowym Epuls.pl
Na koniec ogólna, czy jakby to niektórzy powiedzieli – szeroka – refleksja o nowym, otaczającym nas społecznościowym świecie. Oto West Side Story w wersji Web 2.0. czyli Web Side Story. Twórcy klipu z grupy CollegeHumor nie pozwolili na embedowanie go na strony www, dlatego musimy Was odesłać pod ten link bezpośrednio do YouTube’a. Zapewniamy, że warto kliknąć!